Czas na pulpastyczne dobro z wytwórni Lloyda Kaufmana oraz Michaela Herza, czyli legendarnej w pewnych kręgach Tromy! Swego czasu była szansa na to, aby zobaczyć animowane przygody niejakiego… Kabukimana.
O tym gościu pewnie większość z Was w ogóle nie słyszała. A czy powinna? Cóż, film o rzeczonym jegomościu – „Sgt. Kabukiman N.Y.P.D.” z 1990 roku – stał się najdroższym dziełem w historii studia Troma. Obraz był w początkowej fazie pomyślany jako kontynuacja „Toksycznego mściciela”, jednak gdy podczas realizacji japońskiej części zdjęć Kaufman spotkał się z Masayą Nakamurą, założycielem Namco, zmieniła się koncepcja, za to popłynęła kasa.
Nowy film miał być superbohaterską produkcją utrzymaną w interesującej stylistyce czerpiącej z tradycyjnego japońskiego teatru Kabuki. I tak też stało się w istocie – „Sgt. Kabukiman N.Y.P.D.” to opowieść o pechowym sierżancie – detektywie Harry’m Griswoldzie, który prowadzi śledztwo w sprawie serii tajemniczych morderstw aktorów Kabuki. Nieoczekiwany splot wydarzeń sprawił, że Griswold zyskał nadnaturalne moce i stał się Kabukimanem – z przeciwników robi sushi, włada też zabójczymi pałeczkami.
Nieco kiczowato, trzeba przyznać. Niedługo po premierze filmu myślano jednak o tym, żeby opracować kreskówką wersję bohatera Tromy. Trudno jednak wyrokować na ile byłby to udany eksperyment – tak nietypowa mikstura akcji, fantasy i komedii mogłaby być chyba ociupinkę ciężkostrawna, zwłaszcza dla młodszych odbiorców, ale tytuł pewnie byłby kultowy. W sieci można znaleźć fragment materiału promocyjnego z serialu, który dołączony był do wersji reżyserskiej filmu. Proszę bardzo: