„Kawaii” powróciło! Jestem ciekaw, czy nie zaskoczyło Cię, jak wielkie zainteresowanie wzbudziła wiadomość o powrocie „Kawaii”? Informacja zelektryzowała mnóstwo fanów!
Spodziewałem się żywej reakcji, ale faktycznie chyba na troszkę mniejszą skalę. (śmieje się) Choć z drugiej strony, nikt nie dysponuje żadnymi liczbami, więc trudno powiedzieć, ile osób w rzeczywistości zainteresowało się powrotem Kawaii. Myślę, że ta reakcja świadczy nie tylko o wielkiej nostalgii do „klasycznego” Kawaii, ale również po części wynika z braku na rynku profesjonalnego, ogólnie dostępnego magazynu, poruszającego tę tematykę, gdyż po zniknięciu Kawaii, a potem Mangazynu, żaden periodyk nie zdołał wypełnić tej niszy.
Czy macie pomysł na to, jak właściwie spożytkować energię starych i nowych fanów?
Co do energii wynikającej z nostalgii, staraliśmy się skroić nowe Kawaii w taki sposób, aby nie zawiedli się na nim zarówno młodzi odbiorcy, jak i ci bardziej doświadczeni, pamiętający Kawaii z przełomu lat 90. i 2000. Ci drudzy niestety muszą się pogodzić z tym, że aby magazyn mógł utrzymać się na rynku, musi dostarczać również duże ilości treści dla tych młodszych i mniej doświadczonych fanów, gdyż takie są obecne realia. Mimo tego nie mamy jednak zamiaru robić banalnego, kolorowego pisemka bez głębszej treści. Owszem, całość będzie podana w lekkiej, łatwej, niekiedy zabawnej formie, ale zawsze będą to dobrze napisane, treściwe teksty, z których każdy czytelnik będzie miał nie tylko frajdę, ale i wyciągnie wiele ciekawych informacji, które pozwolą mu głębiej cieszyć się swoim hobby. Nawet, jeśli to jest tylko przelotne i sezonowe.
Z rozkładówki, którą udostępniacie stopniowo na profilu magazynu na facebooku, wynika, że w orbicie zainteresowań redakcji będą zarówno absolutne klasyki, takie jak „Akira”, ale też świeżutkie dzieła kultury popularnej, żeby wspomnieć „Batmana Ninja”. Chcecie łączyć stare i nowe?
Dokładnie właśnie tak. Pierwszy numer jest oczywiście testem również i na tym polu. To znaczy nie mamy wątpliwości, że materiały dotyczące najnowszych tytułów i najgorętszych zjawisk z obszaru japońskiej popkultury oraz teksty dotyczące złotych klasyków powinny się tu przenikać i uzupełniać (z przewagą tego pierwszego), jednak proporcje i forma będą modyfikowane na bieżąco w kolejnych numerach (mamy nadzieję, że takowe będą), zależnie od reakcji czytelników. Pomysłów i entuzjazmu nam nie brakuje. Przyglądamy się też bacznie rynkowi.
Jesteś redaktorem prowadzącym, przez wiele lat piastowałeś zresztą urząd redaktora naczelnego pierwszego „Kawaii”. Z jaką myślą przyjąłeś propozycję o tym, aby wskrzesić ten projekt?
Z zamiarem reaktywowania Kawaii nosiłem się od lat. Właściwie nigdy nie widziałem powodu, dlaczego ten magazyn miałby przestać się ukazywać, przecież jego „klasyczne” wydanie zniknęło z rynku w momencie, gdy było nadal u szczytu popularności. Uważałem więc, że jego powrót był tylko kwestią czasu. Niestety dłuższego niż sądziłem. Pewnego dnia, gdy przyszedłem do wydawnictwa, aby porozmawiać o prowadzeniu innego magazynu, wyskoczył nagle temat Kawaii. Zabawne było to, że ja również miałem zamiar o tym porozmawiać z wydawcą na tym samym spotkaniu, a zatem taka wyprzedzająca moje zamiary propozycja w pierwszej chwili dosłownie mnie oszołomiła. To było fantastyczne, gdyż doskonale zgraliśmy się z wydawcą w swoich zamiarach, dzięki czemu prace nad Kawaii mogły rozpocząć się dosłownie natychmiast. I tak się właśnie stało. Jak to przyjąłem? Entuzjastycznie! Kawaii nie jest dla mnie jakimś tam magazynem, który (s)tworzyłem dla anonimowych czytelników. To część mnie i sposób na życie. Dlatego tak wiele w nim szczerego entuzjazmu i niesłabnącego zaangażowania. Tego nie da się podrobić i ludzie to wyczuwają. Kawaii nigdy nie było bez wad, ale zawsze było przepełnione szczerą pasją i za to właśnie tak je kochano.
Kto jeszcze, oprócz Ciebie, tworzy redakcję „Kawaii”?
Co do składu ekipy, bieżąca redakcja Kawaii jest niesamowitą mieszanką profesjonalizmu, wiedzy i fanowskiego zaangażowania. Wśród piszących pojawiają się zarówno znane już nazwiska (oraz pseudonimy), jak i zupełnie nowe pióra. Choć niekiedy jedno z drugim idzie w parze, gdyż autorzy pojawiający się po raz pierwszy na łamach Kawaii są często znanymi autorami z łamów innych magazynów, np. CD-Action. Fantastyczne jest również to, że są to często byli fani Kawaii, którzy przez lata zebrali redaktorskie doświadczenie oraz wiedzę o temacie, aby teraz z pasją dzielić nią z Czytelnikami. To jest niesamowite, gdyż dzięki temu mogliśmy odtworzyć ten magazyn w jego najczystszej formie: tworzonego z pasją periodyku kreowanego przez fanów i dla fanów. Kawaii więc, choć odświeżone na miarę nowych czasów, powraca w swej esencjonalnej formie. Nie wiem, czy odniesie sukces, o tym już zadecydują Czytelnicy i to w ich ręce oddajemy tę decyzję. Ja jednak mogę zapewnić, że ekipie tworzącej ten magazyn naprawdę zależy i będzie zależało, aby Kawaii było magazynem nie tylko profesjonalnie tworzonym, ale również budzącym mnóstwo pozytywnych, fanowskich emocji. Numer testowy magazynu właśnie trafia do sprzedaży. Bądźcie z nami, a ja obiecuję, że dostarczymy Wam mnóstwo powodów do radości.
Paweł ‚Mr Jedi” Musiałowski – dziennikarz, wydawca, podróżnik, publicysta, eseista, entuzjasta kultury popularnej, znawca Japonii, popularyzator mangi i anime. Od 1997 do 2003 roku redaktor naczelny czasopisma „Kawaii”, związany z magazynem „CD-Action”, prowadził również dwumiesięcznik „Mangazyn”. Jest redaktorem prowadzącym odnowione „Kawaii”. Autor bloga „Japonia oczami fana”.